Luksemburg - ludzie
Luksemburg wydaje się być „luksusowy” pod każdym względem. Jednak o kraju nie decydują tylko statystyki, najważniejsze dla nas będą kontakty z ludźmi.
Opinie o Luksemburczykach są różne. Zależne od osobistych doświadczeń i od tego, czy rzeczywiście mamy do czynienia z Luksemburczykiem, czy tylko kimś, kto tu mieszka. Posługiwanie się określonym językiem nie stanowi w tym kraju o narodowości.
Wielu chwali ich szczodrość – dają datki na cele charytatywne, dla organizacji młodzieżowych czy sportowych. Podobno co czwarty Luksemburczyk jest wolontariuszem. Centrum Krwiodawstwa odwiedza dziennie 80-110 osób, a liczba wszystkich zarejestrowanych dawców to ponad 13 000.
Luksemburczycy chętnie chodzą na wszelkie imprezy ludowe, czy festyny. Jednak zanika u nich tradycja obchodzenia imprez rodzinnych, coraz częściej spotykają się w restauracjach.
Osoby starsze żyją najczęściej samotnie i są skazane na pomoc osób dochodzących (pomoc domowa, pielęgniarka), które często są opłacane przez dzieci, ale dzieci rzadko kiedy opiekują się osobiście rodzicami. Domy całodziennej opieki dla osób w podeszłym wieku kwitną i trzeba starać się o miejsce dużo wcześniej. W typowym pojęciu Polaka jest to może oburzające, ale chyba nie jest tak odbierane przez samych zainteresowanych. Osoby starsze mają zazwyczaj niezłą emeryturę i dobrą opiekę medyczną, więc starają się mieszkać osobno, tak długo jak się da.
Luksemburski sąsiad nie zaprzyjaźni się z nami tak łatwo, a wręcz często zwróci uwagę na nasze niewłaściwe zachowanie. Jeżeli nie oburzymy się na takie uwagi i zrozumiemy, że Luksemburczycy lubią porządek i mają duże poszanowania dla prawa, łatwiej nam będzie ich polubić i z wzajemnością. Nie spodziewajmy się na powitanie wizyty sąsiada z ciastem, a sami też lepiej nie wpadajmy na drugi dzień po szklankę cukru. To dla nich trochę nachalne zachowanie i lepiej wizyty umówmy telefonicznie lub poprzez karteczkę wrzuconą do skrzynki pocztowej.
Luksemburczycy nie mają złego nastawienia do imigrantów. Są zazwyczaj życzliwi, wykazują dużo dobrej woli, żeby zrozumieć różnie kaleczone języki. Są też jednak trochę przerażeni, że jest ich w ich państwie coraz mniej, dlatego czasami tworzą wokół siebie aurę niedostępności i trudno się z nimi zaprzyjaźnić.
Język luksemburski
Słowem „moien” warto przywitać się z luksemburskim sąsiadem, aby spojrzał na nas życzliwiej. Żeby nawiązać choć nić sympatii przyda się „wéi geet et?” (jak leci?), po czym najlepiej powiedzieć „aeddi” (do widzenia) i szybko zapisać się na lekcje luksemburskiego, żeby przełamać następne lody. Łatwo nam pójdzie nauka słówka dziękuję, bo to tak samo jak po francusku – merci. Uwaga natomiast na pewne niespodzianki – skrótu w.e.g. (wann ech g'lift/gelift) nie należy wcale tłumaczyć, jak niemieckie słówko (niezbyt ładne), ale tak jak francuskie s.v.p. (s'il vous plaît).
W chwili obecnej posługuje się tym językiem na codzień ponad 400 000 osób, z czego niemal połowa nie jest mieszkańcami Wielkiego Księstwa. Spośród ponad 490 000 mieszkańców Lëzebuerger Land 54% ludności mówi po luksembursku. Resztę statystyki dopełniają frontaliersi i grenzgängerzy, czyli po naszemu pogranicznicy – 74% Niemców przyjeżdżających tu do pracy, 29% Belgów i 18% Francuzów potrafi porozumieć się z autochtonami w ich rodzimym języku.
Język luksemburski jest językiem codziennym obywateli Luksemburga i symbolem ich tożsamości narodowej. Dlaczego dopiero w 1914 roku został wprowadzony jako przedmiot do szkół? Dlaczego dopiero w 1984 roku został uznany za język urzędowy? Bierze się to z historycznych powiązań z Francją i Niemcami, a także jest rezultatem niewielkich rozmiarów kraju, który z konieczności musiał się porozumiewać z sąsiadami w ich języku, swój język traktując trochę wstydliwie.
Last edited by kozlik4 at 2/23/2012 10:29:11 AM