Billups to jest w ogóle przereklamowany z tym Big Shotem :) udało mu się w finałach NBA parę razy trafić w CT i jedzie na opinii. Jest w tej chwili bodajże najgorzej trafiającym game winnery w całej lidze (minimum nie pamiętam, 15 albo 30 takich prób) :)
Co do LAL to akurat jak grają przeciwko drużynie której kibicuję to bardziej boję się jak w ostatniej akcji rzuca Fisher niż Kobe. Fish jest powolny, spóźnia się w obronie, ale ręka przy decydujących rzutach mu nie drży, no i nie ciśnie na siłę przez dwóch zawodników. Rzuca wtedy jeśli ma pozycję do rzutu, lub naprawdę nie ma wyboru (bo zostało np. pół sekundy).
Co do Jordana to zgadzam się, że za dużo nie podawał, ale różnica między nimi jest taka, że jak oglądałem finały Chi - Uta w 96 i 97 roku (kibicowałem Utah) to jak zostawało kilka sekund, Utah +1 czy remis ale piłka dla Chicago, to byłem podłamany bo wiedziałem że i tak przegrają bo Jordanowi to wystarczy akurat na game winnera. No i trafiał (1 mecz w 96, 6 mecz w 97), a w analogicznej sytuacji u Lakersów tak się Kobego nie boję. Wręcz uważam że jest spora szansa dowieźć to jednopunktowe prowadzenie.
To jest oczywiście tylko moje subiektywne odczucie, ale wygląda na to, że statystyki je popierają ;)