I w myśl zasady że równowaga musi być, czekam aż się to wyrówna i zacznę wygrywać meczę których za nic nie powinien wygrać.
Mówi się że suma farta i pecha wychodzi na zero. Zobaczymy, ale ja już 2 sezon będę narzekać na brak farta.
Z życia własnego wiem, że jednak na farta nie ma co liczyć. Dlatego staram się mocną i zbilansowaną drużynę robić, bo z przypadku nic nie dostanę. Mnie tak zwane szczęście nigdy nie dopisuje więc muszę tylko na własne umiejętności liczyć. A ten mecz to potwierdza, tak jak kontuzje dwóch kluczowych graczy w meczu na szczycie, ale tam dziwnym trafem to przewidziałem i nie marnowałem entuzjazmu.