No tak szybko to jeszcze nie było ;p Wybaczcie że nic nie było tydzień temu, no ale to i tamto.. Rozumiecie :) Z tego co widziałem to nikt nie płakał. No ale dzisiaj już wróciłem :) Może być trochę pozbawione ładu i składu, ale pisane od pomysłu do pomysłu z przerwami na wyjazdy, lekko zachorowany żem jest i chochliki mi latają ;p Ale jest. No, dość tłumaczeń, bo to domena winnych, zapraszam do lektury ;) (możecie komentować jak co, bo jeszcze tego nie widziałem ;))
Co to się nie działo..
Niejakiemu Florianowi B. udało się sprowokować pierwszy konflikt wokół polskiej reprezentacji. Po dwóch zwycięskich bojach, w których zdobył 2pkt, 4 zbiórki i 3 faule, wyleciał za słabiutką formę, która to sprowokowała burzę i spięcia na linii selekcjoner – (prawie) reszta świata. Władze nie reagowały na wzajemne obrzucanie się obu stron błotem zagrzmiało, zahuczało, zabuczało.. Jednak wszystko zdążyło się skończyć zanim się rozwinęło bardziej niż interpretacja wiersza przez grupkę polonistów. A tak bardziej po ludzku to obie strony dość szybko doszły do porozumienia, padły sobie w ramiona i wzajemnie się przeprosiły, a Hooptymistyczny Ośrodek Otwierania Polaków dostał całą masę nowych danych (nie będą mogli już bezkarnie grać w piłkarzyki, hłe hłe), zaś spółka General Motors ogłosiła że jest z nich (tych kłócących się) dumna. Niedługo potem selekcjoner ogłosił eksperymenty w najbliższym spotkaniu. Oczywiście nie obyło się bez ofiar, mianowicie ucierpieli Islandczycy, którzy dostali srogie lanie. Wszystko wróciło do normy, zapanowały miłość, pokój, plaża i browar, czyli zwyczajowo te dobre rzeczy. Zwyczajowo, bo bawiąc się w ogrodnika*, nie zawsze wychodzi się na nich dobrze.
Było co było, tymczasem nadchodził mecz z Gruzinami, a selekcjoner łamał sobie nad nimi głowę. Miał ciężki orzech do zgryzienia, a Dziadek Do Orzechów wyłączył komórkę, maili nie odbierał, nawet w domu go nie było. Postanowił więc nawiązać z nim mentalną więź. Niestety, niewiele chyba z tego póki co wyszło, ból głowy nasilił się, do tego zrobiła się Australia, a selekcjoneiro ujrzał dzikie kangury stepujące na piaskach pustyni. A wszystko dlatego, że kilku reprezentantów wybrało się na rowerową wycieczkę, po drodze złapał ich deszcz, zmuszając ich do koczowania na przystanku PeKaeSu**, dzięki czemu spóźnili się na trening. Zdyszani, zziajani, ale dotarli. Ominęli rozgrzewkę, czego rezultaty właśnie widzimy. Jakby tego było mała, trener zamknął się w szafie i powiedział, że nie wyjdzie dopóki ..tego fragmentu nikt nie był w stanie zrozumieć.. i że protestuje. Zabarykadował się od środka i nikt*** nie był w stanie go przekonać, żeby odpuścił i porozmawiał.
I na razie to by było na tyle. Komentował dla Państwa Jan Wężyk.
_______________________
*Znaczy, że przesadzając.
**Zgodnie z prawami Murphy’ego, wszystko co jechało, jechało w niewłaściwą stronę.
***Nawet skrzynka wódki nie podziałała. Ani chętne, nagie dziewice. Ciastko z dziurką też nie dało rady.