1. Wygrywanie spotkańNie ma wątpliwości, że najważniejszym zadaniem selekcjonera jest wygrywanie spotkań. Choćby wszystkie inne obowiązki wykonywał idealnie to i tak koniec końców to wyniki rzutują na całość. Gdy są zwycięstwa to zwiększa się zainteresowanie kadrami i poziom endorfin wśród kibiców a przez pryzmat wyników oceniana jest kadencja i stan kadry.
Tak więc selekcjoner powinien być dobrym taktykiem, powinien rozumieć silnik meczowy, potrafić wybrać odpowiednich zawodników, umieć wyczuć rywala, zaskoczyć go. Jasna sprawa, że selekcjoner wspomaga się doradcami, bo co kilka głów to nie jedna. Ale ostateczna decyzja zależy do niego. Nawet jeśli będzie miał świetnych doradców, którzy zaproponują dwie opcje, to gdy sam będzie słabym taktykiem to jak rozpozna która opcja będzie lepsza?
A co moja kandydatura może zaproponować w tym punkcie? Oceńcie sami. Pewien pogląd na ten temat można wyrobić sobie oceniając klub, który prowadzi kandydat.
Spośród wszystkich kandydatów, którzy wystartowali w tych wyborach, moja drużyna zanotowała
największy progres (chodzi tutaj o porównanie poziomu, z którego startowała oraz poziomu, na którym jest obecnie). Uważam, że progres jest lepszym wyznacznikiem w ocenie umiejętności managera niż poziom ligowy, na którym gra. Bo jeśli ktoś zaczął wcześniej z wyższego poziomu, to wiadomo, że poziom wtedy był niższy i było łatwiej się rozwijać.
Historię mojego klubu możecie sprawdzić tu:
http://www.buzzerbeater.com/team/162366/history.aspxA tak wygląda aktualnie moja półka z
trofeami klubowymi:
http://img715.imageshack.us/img715/7181/bbkingtrofeaklubo...Myślę, że prezentuje się całkiem nieźle. Jestem z niej zadowolony, zapełniłem już sobie pierwszy rząd, zacząłem drugi. To potrwa dłużej (bo statuetek mieści się więcej w drugim rzędzie) ;-)
Gram w BB osiem pełnych sezonów. W tym czasie 7 razy wygrałem konferencję i zdobyłem za to statuetkę. Zwracam uwagę, że udawało mi się to przez pierwszych 7 sezonów z rzędu, oraz że zdobyte są one na trzech różnych poziomach ligowych.
Poprzedni sezon był pierwszym, w którym nic nie wywalczyłem a biłem się o utrzymanie. Zwróćcie jednak uwagę na to, że przez znaczną część sezonu moja drużyna miała
najniższe pensje spośród
WSZYSTKICH klubów drugoligowych w Polsce (mam to udokumentowane). Szans na wygranie ligi nie było, celem więc stało się utrzymanie, rozegranie jak największej liczby spotkań po regularnym sezonie na swoim parkiecie oraz jak najlepszy pick w drafcie. I cel swój osiągnąłem.
Zwróćcie uwagę na mój skład. Znajdziecie w nim tylko jednego zawodnika, którego pensja przekracza 40k (a to i tak tylko nieznacznie). Gdy pokazuję moich drugoligowych zawodników III-ligowcom, to się śmieją i wytykają mnie palcami, że tacy słabi nie łapaliby się u nich do składu. I tak było zawsze. Gdy byłem trzecioligowcem to z moich zawodników śmiali się IV-ligowcy ;-) Ale ja się tym nie przejmowałem bo nawet słabym składem można skutecznie walczyć z rywalami, którzy mają kilkukrotnie wyższe pensje.
Nie sztuka wygrywać gdy ma się zawodników o wiele lepszych niż rywal. Sztuka robić to regularnie gdy ma się o wiele słabszych zawodników. Trzeba wycisnąć z nich maksimum, zniwelować atuty rywala oraz własne słabości.
I ja to wiele razy robiłem.Tak więc reasumując coś tam na taktyce, wyciskaniu maksimum ze składu, silniku meczowym oraz wygrywaniu meczów chyba się trochę znam ;-)