Dwudniowy konkurs bez skoków
Ta broń to wręcz bestialstwo. Polega na przekładaniu rozpoczęcia konkursu za pomocą jury meetingu tak długo, aż będzie ciemno. Potem Hofer przekłada konkurs na kolejny dzień o wczesnej porze. Wtedy konkurs również się nie odbywa.
Kwalifikacje
Jego osobisty wynalazek. Nikt przed nim nie wpadł na to, żeby rozwiązać problem startowania w zawodach Pucharu Świata średnio 145 skoczków. Nikomu to wtedy absolutnie nie przeszkadzało oglądać Eddiego Orła i innych jego kolegów umiejących tylko przeżyć skok. Nikt wtedy nie chodził na skoki i nie oglądał ich w telewizji, bo były za długie. Walter Hofer wymyślił więc kwalifikacje – oficjalnie, żeby eliminować tych najsłabszych, a przy okazji do przyciągnięcia telewizji a tak naprawdę po to, aby nie dopuścić do startów Eddiego Orła. Co więcej, pierwszy regulamin kwalifikacji przewidywał, iż do konkursu nie zostaną dopuszczeni ci zawodnicy, którzy skoczą tyle samo lub mniej niż Eddie Orzeł.
Sukces komercyjny był stuprocentowy. Wszyscy wdzięczni mu ludzie zapewnili mu dożywotnią władzę w skokach.
Słynne wypadki na skoczniach
Słynne upadki Morgensterna, Mazocha czy Pochwały nie były do końca dziełem przypadku. Walter po prostu uznał, że na skoczniach bywa nudno i używając aparatu do kontroli pogody przydmuchiwał odpowiednim zawodnikom. Dlaczego pozwolił, aby Morgenstern upadł? Żeby odsunąć od siebie podejrzenia, że to jego wina. Z czasem jednak ludzie zaczęli się burzyć, że skoki są zbyt niebezpieczne. Ludzie wbrew oczekiwaniom Hofera, który spodziewał się wzrostu oglądalności, przestali oglądać skoki. W związku z tym od pewnego momentu Hofer zawsze robi wszystko, aby upadków nie było. Tak więc nawet gdy jakaś sportowa niemota źle wychodzi z progu i już ma upaść, Hofer używa wiatru tak, aby skoczka wyprostowało i mógł w miarę bezpiecznie wylądować na buli (patrz skok Bjoerna Einara Romoerena w Predazzo).
Krasnoludzka obsługa techniczna skoczni
Walter Hofer potrafi przywoływać krasnoludki do pomocy na skoczniach. To te krasnoludki widzimy podczas transmisji na rozbiegu i zeskoku skoczni jak biegają z miotełkami, dmuchawkami i przygotowują skocznie. Robią zawsze to, co chce Hofer.
Profesjonalne zepsucie skoków
Walter pokazał ostatnio, że nawet psuć potrafi doskonale. W sezonie 2009/2010 zepsuł ulubiony sport większości Polaków, Austriaków, Niemców, Norwegów i Finów. Teraz zasady skoków nie brzmią już: Kto skoczy najdalej - wygrywa, tylko: Kto skoczy najdalej uwzględniając przy tym numer bramki startowej w stosunku do długości rozbiegu oraz prędkość i kierunek wiatru mieszczący sie w korytarzu wyznaczonym przed zawodami, po czym po zsumowaniu tego wszystkiego odejmie lub doda się odpowiednią ilość punktów - wygrywa. Po tym profesjonalnym zepsuciu tego sportu Walter Hofer zacytował słynne słowa Tomasza Lisa: "Jak Ci biedni ludzie mają coś z tego rozumieć, jak ja z tego nic nie rozumiem."
Jakby tego było mało, Walter Hofer uparł się, aby obrzydzić skoki konkretnie polskim kibicom. W skrajnej sytuacji, Walter nawet dokonał pierwszego w historii powtórzenia kolejki skoków w konkursie drużynowym, gdy ta się już zakończyła. Powód? Polska prowadziła 50 punktami nad drugą drużyną, a anulowanie ostatniej kolejki przywróciło sytuację do normy, czyli Polski gdzieś w środku stawki. Do tego dochodzi regularne przetrzymywanie na belce Adama Małysza, aby zmarzł i nie oddał dobrego skoku.
Hofer a warunki atmosferyczne
Zawsze, kiedy pokazują Waltera Hofera w telewizji, automatycznie zaczyna wiać i konkurs nie może się dalej odbyć. Obecnie Międzynarodowa Federacja Żeglarstwa rozważa zaproponowanie Hoferowi kontraktu. Bedzie on pokazywany na zawodach żeglarskich celem uniknięcia braku wiatru.