Yyy... Co ja zrobiłem? Jeszcze chyba nie dotarło do mnie, że wygrałem z Tobą, Olafie, jeszcze na luzie zagrałem i byłem gotowy na "spotkanie gołej d... z batem", a dostałem:
Boską I kwartę - w pewnym momencie meczu prowadziłem chyba 23 punktami (wow), totalnego busa postawiłem we własnym paincie i tylko podstawowy SG Olafa - Staniaszek - potrafił zdobywać punkty, toteż na niego wszystkie piłki szły ;-) i ostatecznie sporo spudłował. A u Kawiowatych - WSZYSCY WIELCY! Już tu zarysował się obraz meczu - bezbarwny Nicola Marescotti na SG, potężny SF Bebacz, Teruyoshi Kubota nie punktuje, ale ładnie zbiera,
Wirtuoza Janusza Bebacza - który robił wszystko - zbierał, punktował, asystował... A te popisy wynikały z faktu, że podstawowy SF Olafa niestety zaraził się gruźlicą i nie mógł grać, a jego zmiennik ma pensję... 16 tysięcy hehe. Jak go kupiłem pod koniec poprzedniego sezonu, to po playoffach nie byłem zbytnio przekonany co do swojego ruchu, ale wystarczyło mu dać czas i zrobić mu formę. Double-double 11 asyst i 17 punktów, chapeau bas!
Game changera Jamricha - Czech jest moim najnowszym nabytkiem - kupiony w przerwie międzysezonowej. Ponieważ forma po treningu mu nie wzrosłą, to postanowiłem powrócić nieśmiertelnego Dalibora Gregovicia do pierwszej piątki, a Jamrich miał być superzmiennikiem. To on w IV kwarcie zdecydował o mojej wygranej - w 18 minut zaliczył: 6 punktów, 13 zbiórek (!) i 4 bloki (!!). Gdy drżałem o zwycięstwo w ostatnich 5 minutach meczu, on nie zawiódł.
Starego dobrego Marina - Rumun ma pensję około 11 kilodolarów tygodniowo, ale robi potężną różnicę, gdy ma pełną formę. Gdy wszedłem do III ligi 2 sezony temu, musiał zastąpić kontuzjowanego Vorobjovsa - w jednym z meczów rzucił 22 punkty. Przez cały sezon demolował "napoczętych" przeciwników, wchodząc z ławki na pozycję SG. Dziś wrócił stary Marin i w 11 minut zdobył 15 punktów, czym również dobił zespół jednego z faworytów do mistrzostwa.
Zasadniczo mecz przebiegł tak: fenomenalna I kwarta, a od II kwarty mecz w trybie obrony klasztoru na Jasnej Górze - sensacyjne zwycięstwo, które mam nadzieję, że zmotywuje moich graczy do gry bez litości w ostatnim trudnym meczu w tej tercji sezonu - TV z Jędrzychowianką, na wyjeździe. Nie oszukujmy się, Wracamy do gry to aktualnie zespół w rozsypce, a Browar United chyba wybrał proces. Jedyna obawa taka, żeby moi gracze nie urządzili sobie libacji w razie wysokiej wygranej z tym przeciwnikiem ;-) Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że ja ten mecz wygrałem na wyjeździe - większość zwycięstw underdogów odbywa się w ich halach, a ja tego dokonałem, mając przeciwko sobie przewagę własnego parkietu przeciwnika. W dodatku, zostałem trafiony w przewidywaniu, zagrałem na luzie (a Olaf normalnie), i nie wygrałem rzutami wolnymi - stanowiły one jedynie 7 z 14 punktów mojej przewagi. Olaf, wiem co możesz teraz czuć, dopiero co w głupi sposób przegrałem półfinał z Madoxem (faule i rzuty wolne), nie wiem, ilu z Panów się piłką nożną interesuje, ale pozwolę sobie na taki żart - Twoi koszykarze zagrali dziś jak Bayern Monachium w tym sezonie ;-) Zero ochoty do gry, zero motywacji i woli walki, mocniejszy skład, ale i tak wstydliwa wpadka...