Dopiero na to wpadłeś? ;) Pisałem o tym przez połowę zeszłego sezonu ;P
Moja teoria jest taka, że staty dotyczą całego zespołu, a w meczu liczą się pojedynki 1na1, które są co najwyżej modyfikowane przez staty zespołowe. Jeżeli Twój zespół trafi w słaby punkt rywala i większość akcji będzie przeprowadzał przez konkretnych zawodników, to nawet te modyfikatory mogą niewiele dać. Bardzo uproszczony przykład:
Zespół A - PG z JS na poziomie 1 i SG z JS na poziomie 15. Razem - 16, średnia 8.
Zespół B - PG z OD na poziomie 10 i SG z OD na poziomie 12. Razem - 24, średnia 12.
Jeżeli z zespołu A będzie rzucał PG, to szansa że piłka wpadnie do kosza jest bardzo niewielka. SG natomiast ma taką przewagę indywidualną, że nawet wzmocnienie obrony wyższą średnią drużynową może niewiele dać. Jeżeli piłka będzie często w rękach SG (a jest na to spora szansa) to może machnąć całkiem sporo pkt. A jeżeli jeszcze np. SF drużyny B nie broni zbyt dobrze, to jest duża szansa, że SF drużyny A też dołoży trochę pkt, nawet jeżeli nie jest wybitnym strzelcem.
To tak w skrócie i wielkim uproszczeniu, ale patrząc na zeszły sezon, kiedy to moi zawodnicy mimo często lepszych statystyk dostawali od Was łomot, to jest to jedyne wytłumaczenie, jakie znajduję. A biorąc pod uwagę, że gra opiera się o koszykówkę amerykańską, gdzie występ "gwiazdy" może obrócić obraz meczu mimo teoretycznie słabszego zespołu jako całości, myślę że jest w tym nieco logiki :)