Dzisiaj trochę wcześniej i krócej, to może ktoś przeczyta ;)
Nagła przesiadka
W czasie, gdy prasa jechała po selekcjonerze za Świątczaka, polska kadra oblewała pierwsze zwycięstwo pod wodzą nowego selekcjonera. Co prawda chłopcy geniuszami z matematyki nie byli, ale akurat dla nich takie równanie większych problemów nie sprawiało: nowy selekcjoner + zwycięstwo w pierwszym meczu + ogórki w kolejnych.. Wynik mógł być tylko jeden.. U niektórych wciąż widać rezultaty.
Nie wszyscy się jednak doszli do tego samego rozwiązania. Gdzieś ulotnił się Wisniewski.. Chodziły słuchy, że skończył z piciem. Plotki plotkami, ale trzeba mu przyznać, że ostatnimi czasy dosyć łagodnie grał. Może to tylko przez zmianę klimatu? Kto wie.. Zaginął też Radek Rybaczuk, ale on tak co tydzień, więc jakoś nikogo to nie dziwiło. Nie miał kolegów.. Znaczy się ten, no.. Nie bardzo się ktoś z nim przyjaźnił.. W każdym bądź razie nikt nie wiedział co robi kiedy go nie ma, a wszyscy myśleli, że on myślał tylko o meczach i treningach, a nie pił, bo musiał trzymać formę. Ale o czym on tak na prawdę myślał i co porabiał w wolnym czasie, to wiedział tylko on sam. Kubus nigdy z nimi nie świętował, no ale ciężko wymagać czegoś od człowieka, który zatrzymał się w rozwoju w okolicach lat 12, rodzice zabierali go do domu zaraz po meczu, chyba że przewidziana była jeszcze sesja zdjęciowa – wtedy mógł zostać 10minut dłużej, a na wszystkich swoich koszulkach miał Kubusia Puchatka a. Co gorsza, sam sobie go wszywał. Skąd on brał te wszywki nie wiedział nikt. I nie zanosiło się, żeby ktokolwiek się dowiedział. Po wsze czasy miało to pozostać jedną z największych tajemnic ludzkości.. No bo tak na logikę.. Już dawno powinny mu się skończyć..
W każdym bądź razie, nadchodził mecz z Azerami a trener nie wiedział co powiedzieć. No bo jak tu motywować do gry przeciwko kadrze, która w całości zarabia mniej niż dowolny reprezentant Polski? No i do tego formą nie błyszczy. Pod tym względem też są gorsi. Cokolwiek by na ten temat nie powiedział to i tak nie miałoby sensu. Pozostanie chyba przedyskutowanie sprawy, gdzie i kiedy następna impreza.. I jeszcze omówienie cateringu, bo co prawda Roch wpadł (dosłownie!) na chwilę, ale bez bułek i parówek. Coś przebąkiwał, że go wystrzelili jako torpedę z żółtej łodzi podwodnej.. Było jeszcze coś o powrocie ze Szwecji i hiszpańskim jogurcie z truskawek.. W każdym bądź razie, miast zwyczajowo wcinać hot-dogi wciągali jogurty (nie, nie nosem. Słomką, bo łyżeczek nie było). No cóż, może to te ‘hiszpańskie truskawki ze Szwecji’ im zaszkodziły.... Taka nagła przesiadka z tłustych hot-dogów na jogurty nie mogła się dobrze skończyć. Cud, że jeszcze żyją..
Przy dzisiejszym odcinku pomogli: PanTofel, Penek, Píášküñ. Dzięki!
(jeszcze hatchet i jego Roch wątkiem o jogurcie, ale ich wszyscy znają to nie ma sensu im dziękować ;))