Ballada z komorki o rozbitej Bialorusi
Hej goraco witam ze slonecznej Turcji... Rozmarzylem sie, witam goraco, ale z pochmurnej stolicy ;) Nasze Orly rozgromily kilka godzin temu kadre Bialorusi w stosunku 116 do 76. Jak wiadomo poczatki nigdy nie sa latwe, szczegolnie u mlodych malzenstw ;D Na szczescie kozlik ma juz calkiem udana noc poslubna z nasza NT. Chcecie wiedziec jak bylo posluchajcie:
Dni temu kilka z rana samego wstał selekcjoner kraju naszego. Mąż ten zaspany i zmęczony włączył komputer rozochocony. Wtem rzekł do siebie: "Cóż jak z takim entuzjazmem pocznę, przez Buzzer Beater nigdy nie wypocznę" Nagle myśl do głowy przyszła mu prosta: " W meczu postawię na Low Posta bo rywale mają pod koszem osła".
Dobry był koniec a lepszy początek dla naszych Orlątek. Polacy jakby ospale zaczęli lecz nagle rywala przycisnęli. Tu na obwód tu pod koszem trójki sypiąc im przed nosem. Nasi sąsiedzi atakowali często ale gubili piłkę prędko. Korzystały z tego nasze nasze asy Wiśniewski, Safin i inne dryblasy. Pod koszem Białorusinów zapanowała straszna trwoga, ogień i pożoga. Przy tych wypadach przewodził znany wam dobrze były gracz Siarki Tarnobrzeg. Mąż ów zwany "Anczykiem" nie raz zaskoczył szybkim unikiem. Mijała kwarta za kwartą- wynik pozostał sprawą otwartą.
"Nadzieja ostatnia jest martwą" tak powtarzali rywale nasi lecz Rakus ich płomień zgasił. Ostatecznie mecz wygrany a kozlik przez fanów ukochany.
Tak oto kończy się ta ballada o paru bohaterach co zmietli Białoruś prawie do zera !
P.S
Przepraszam za kłopoty techniczne :)
MVP spotkania- Leszek Anczykowski- prawdziwy profesor świetny przez cały mecz. Ważne, że nie tylko dobrze rzucał ale i dorzucił aż osiem asyst.