Wiesz co jest definicją inteligencji? Zdolność przystosowania do sytuacji. Można być mądrym (czyli posiadać wiedzę), ale nie być intelignentnym. I tyczy to się gdzieś z 80% wszystkich wykładowców wyższych uczelni. Jeśli nie więcej ;)
Gdyby potrafili zastosować w praktyce tę inteligencję (o której posiadanie ich nie posądzam) to nie byliby wykładowcami.
Jak dla mnie to sztuczne wspomaganie rynku jest zbędne. Obecność free agents na rynku nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Bo co za konkurencją są dla mnie zawodnicy, którzy są trenowani przez boty przez wiele tygodni na tej samej pozycji w tej samej umiejętności?
Żadną konkurencją.
I wg mnie jeśli komuś free agents przeszkadzają w treningu i osiąganiu zysków to znaczy, że nie potrafi trenować.
A skoro nie nauczył się trenować raz, drugi, trzeci. Skoro nie zauważył, że jego sposób treningu nie przynosi oczekiwanych zysków. Skoro nie zauważył, że inni jakoś na treningu jednak zarabiają. A mają te same warunki treningowe. Nie ma tutaj lepszych boisk treningowych itp. ;)
A wpływ trenerów nie jest aż tak wielki i zróżnicowany jak mógłby być to...
To najprawdopodobniej już się nie nauczy wyciągać wniosków i właściwie trenować.
Stymulowanie rynku to dla mnie przejaw socjalnego państwa dobrobytu, w którym obywatelom musimy pomagać, bo nie potrafią sobie radzić ze swoim budżetem ;)
Z tego powodu mamy te wszystkie zbędne NFZ, ZUS i inne dziwolągi, przejadające środki obywateli, którzy sami nie potrafią dysponować swoimi środkami dlatego państwo musi im pomagać.
Przy okazji okradając ich.
Za cenę bezpieczeństwa jaką przed nimi roztaczają ;)