Z Madoxem kaman, że będąc 2 razy z rzędu faworytem w swojej konferencji 2 razy dostał w łeb ode mnie na mojej hali (moja hala to Immortals Arena), ale druga strona medalu jest taka, że sam dostałem 4 razy w łeb, w tym 2 półfniały, oba dość bolesne dla mnie - sezon 63, przegrana 10 punktami, prawie cały mecz byłem w grze, ale uciekł mi pod koniec 4 kwarty, a przegrałem, bo mój SF snajper nie poradził sobie z jego SFem na "słabej" formie, a sezon temu przegrałem, bo moi gracze faulowali więcej i dostał aż 39 rzutów osobistych... Jeszcze tu dochodzi, że 2 razy na 30 minut przed meczem, w ostatniej chwili zmieniałem przewidywanie i 2/2 razy wszystko robiłem źle.
Oczywiście to 416 tysięcy suma pensji spadnie mocno, bo jeszcze dziadków nie sprzedał, ale nadal jest na papierze najmocniejszy (tak mi się wydaje), a dostałem go jako rywala (poprzedni rywal spadł), a że gram z nim na wyjeździe już w 2 kolejce, to jestem zmuszony chyba odpuścić, zagrać na luzie, naładować entuzjazm i przyjąć porażkę na klatę, czym rozwścieczę fanów, którzy z kolei nie będą chcieli mi na halę przychodzić.